poniedziałek, 19 marca 2012
Uczelnia, żeby jebnąć
Jest parę, na pierwszy rzut oka mało ważnych kwestii, ale na dłuższą metę, zajebiście drażniących i odbierających chęć do studiowania. A mianowicie, studiuję na AGHu, dość znanej i szanowanej uczelni, gdzie niestety nie szanowani są studenci. O dziekanacie, nie będę wspominał bo to już przewałkowany temat i chyba dopóki ktoś nie złoży skargi na pracę Pań tamtejszych to student wciąż będzie szkodnikiem w dziekanacie. Po drugie co mnie wkur**ia, dlaczego uważa się, że studenci nie mają nic lepszego do roboty jak siedzenie po budynkach aghu i czekania na zajęcia, które są co dwie godziny. Jebnąć można: pierwsze zajęcia 8:00 - 10:00 następne, godz 13 - 14, następne 18:45? -.-. Pewnie dla ludzi z akademika to nie robi różnicy, ale nie wszyscy a nawet większość nie mieszka w akademiku i h**j strzela jak jest tyle tych jebanych okienek w planie. Po trzecie, dlaczego ktoś kto ma na swoim koncie certyfikat z języka ang. na poziomie C1 musi i tak chodzić na zajęcia o poziomie B2 lub B1, bo inaczej warunek i brak zal.? To już wszystko co nie od aghuńka pochodzi to nie ważne? Po czwarte, ględzenie na wykładach. Ja rozumie, że niektóre rzeczy trzeba wyłożyć tak czy inaczej, ale chyba studia są po to, żeby się coś nauczyć, a nie robić notatki na wykładach, które są częścią studiów. Raz na jakiś czas, można coś usmażyć w kwasie, albo wystrzelić z armaty na wykładzie ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)